Czwartego listopada członkowie kółka biologicznego i geograficznego wybrali się na całodzienną wycieczkę do rezerwatu przyrody Stawy Milickie - największego w Europie kompleksu stawów rybnych, zakładanych już w XIII wieku przez Cystersów w zagłębieniach po wydobyciu rudy darniowej. Obfitość ryb oraz mozaika stawów, łąk i bagiennych lasów olsowych od zawsze sprzyjała osiedlaniu się tu rozmaitych gatunków ptaków, głównie wodno-błotnych. Dlatego obszar ten, oprócz funkcji hodowlanej, pełni również rolę jednego z najcenniejszych ośrodków ornitologicznych.
Wszystkich stawów jest około 300, ale my musieliśmy ograniczyć się do odwiedzenia tylko kilku. Wbrew pozorom jesień to najlepsza pora do obserwacji ptaków. W czasie jesiennych migracji gromadzą się one na stawach, gdzie łączą się w stada liczące od kilkuset do kilku tysięcy osobników, zbierając siły do odlotu.
Właśnie na takie stada kaczek oraz gęsi gęgaw natknęliśmy się na Stawie Rudym. Na chwilę pojawił się także orzeł bielik - pierwowzór naszego godła państwowego, który muskając lustro wody szponami co rusz upolował jakąś rybę. W trzcinach kilka metrów od nas słychać było charakterystyczne głośne popiskiwanie zimorodka. Trzy razy udało mi się złowić kątem oka przelatującą niebieską smugę - zimorodki przez swoje zawrotne tempo potrafią być nieuchwytne.
Drugim przystankiem na naszej trasie był Staw Jamnik. Szczęśliwie trafiliśmy na dzień odłowów karpia i z bliska obserwowaliśmy pracę rybaków. Na mulistym dnie spuszczonego stawu zgromadziło się mnóstwo mew śmieszek, czapli siwych i białych oraz, sądząc po kolorze upierzenia, młodocianych bielików.
Przejeżdżając przez pola w okolicach Powidzka, mogliśmy podziwiać dwa stada po kilkaset żurawi i również dwa, podobnej wielkości, gęgaw, które za dnia żerują na okolicznych polach, a noc spędzają na stawach. Wieczorem i o świcie można podziwiać widowiskowe przeloty tych dwóch gatunków, a ich ulubionym noclegowiskiem jest niedaleko położony Staw Stary.
W obiektywie lornetki zamajaczył mi pomiędzy grudami ziemi ciemny, masywny kształt. Był to kolejny bielik.
Następnie udaliśmy się na krótki spacer po ścieżce dydaktycznej w Rudzie Sułowskiej, gdzie w ogromnym stadzie gęgaw wypatrzyliśmy rzadko spotykaną gęś - berniklę białolicą, przybysza z północy. Z okna autokaru mogliśmy dostrzec, że na spuszczonym stawie Grabówka Duża aż roi się od czapli i ptaków siewkowych.
Na koniec zwiedziliśmy Muzeum Tradycji Rybactwa. Mogliśmy zobaczyć tam m. in. takie urządzenia jak płuczka, poznać cykl hodowlany milickiego karpia oraz dowiedzieć się nieco o metodach poławiania ryb.
Osobiście byłam zachwycona, zwłaszcza żurawiami, które obserwowaliśmy z odległości kilkudziesięciu metrów. Na Stawy Milickie dobrze też wybrać się w pojedynkę i o wczesnej porze. Wtedy szansa, że zobaczy się jeszcze więcej jest naprawdę duża. Warto, tym bardziej, że ta perełka na mapie Europy znajduje się zaledwie 60 km od Wrocławia. Polecam każdemu, kto lubi wycieczki i przyrodę. Nie trzeba być pasjonatem ornitologii żeby dostrzec urok tego miejsca.
Marysia Jarycka - Kropielnicka z klasy VIII A.